- Otrzymane podziękowania: 85
Chcę pomóc partnerowi, ale ta autodestrukcja mnie niszczy
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
Jestem tu nowa mimo, że spieram się z problemem od 3 lat. Jestem od tego czasu w związku z moim Kochanym, którego staram się wspierać z największch sił. Od lat młodzieńczch miał problem z alkoholem, a ja porwałam się, zawzięłam i chciałam "Zbawiać Świat". Myślałam, że go z tego wyciągnę, że pokaże mu, że bez alko życie jest takie piękne, że udowodnię mu ile pięknych przeżyć można mieć bez alko.
Zauważyłam poporawę. Coraz więcej czasu spędzaliśmy ze sobą, wtedy wiadomo nie było alko. NIe miał już tylu okazji, jak wcześniej z braciszkiem, też nałogowcem. Zaczął inaczj myśleć, jakby bardziej tzreźwo, poważniej podchodzić do życia. Było widać zmianę. I chęci przede wszystkim. NIe raz powtarzał, że nie chce pić. NIe raz po upadkach przepraszał, i obiecał, że więcej nie będzie- taki standardowy scenariusz. A ja naiwna, pełna nadziei wierzyłam, bo jest silnym , wspaniałym człowiekiem.
Jednak wszstko przerodziło się w kłamstwa, zaczęłamwyczuwać alko, karywać go na samotnym piciu, serce mi się kroiło, tak bardzo chciałam go z tego wciągnąć. Kiedy widziałam pijanego, zalewałam się łzami z bezradności i ze współczuciem. I te obwinianie- co robię źle, że jestem tak beznadziejna, że mężczyzna mego życia musi pić, zamiast cieszyć się ze mną życiem. Jak jestem fatalną partnerką, że facet musi w smaotności pić.
KIedy wychodziłą prawda o piciu zaczynały się ataki na mnie, słowne choć nie agresywne. NIgdy agresji nie było. Ale to odwracanie kota ogonem, Pogadanki dlaczego pije, to słyszałam jaka to ja nie jestem. Potrafił nietrzeźwy w oczy zapierać się, że nie pił, co wydaje się komiczne , ale jednocześnie okropne.
Po każdym incydencie moje poczucie wartości maleje, upadam, cierpię, płaczę. On sam mówi, że dobrze mu idzie walka a alko, bo kiedyś było gorzej, że teraz tylko incydenty. Chciałam go odciągnąć w ten sposób, b spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, jednak potrafił znaleźć i na to furtkę , np kied ja byłam w pracy. Dzwoniąc pracy, już oczywiste, że pije, ale zarzeka się w słuchawkę, że nie i jaka to jestem straszna, że go oskarżam niewinnie. MOja wina, bo byłam w roli oskarżyciela. Może gdybym tak nie robiła....
Mnie pytanie nurtuje, takie do siebie, czy warto dalej się angażować w taki związek ? Bardzo chce mu pomóc, od samego początku, ale moja energia słabnie. Tracę radość życia. Skupiam się na alko w większości życia, a ja chcę po prostu szczęśliwie żyć, i nie marnować czasu na promile, bo są dużo przyjemniejsze dziedziny życia. Jak mogę mu skutecznie pomóc? Napewno propozycja terapii i AA. Rozmowa poważna przed nami, to wiem, ale póki co zrobiłam sobie kilka dni detoksu od niego, by naprać dystansu. A jest bardzo ciezko. Tęsknię i kocham. Tak bardzo chcialabym go wyrwać z tego bagna, cieszyć się razem życiem.
Jak mu pomóc???!!
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162

Dobrze że jesteś bo widać, że szukasz pomocy.
Ja też tak zaczynałam. Poszłam do terapeutki zapytać co robię źle, jak mu pomóc, jak uratować nasz związek. Nie dawałam rady już go pilnować a jak byliśmy osobno to popadałam w jakąś obsesję czy czasem już nie pije a jak nie pije, czy czasem zaraz się nie napije. Terapeutka po moich opowieściach powiedziała: Pani jest głęboko współuzależniona. Okazało się, że ja również potrzebuję pomocy. Z tą różnicą, że sobie mogę pomóc a jemu niestety nie.
Też słyszałam, że bardzo chce przestać pić, że o niczym innym nie marzy, też zmienił sposób picia przy mnie i mówił że ma tylko wpadki ale dopiero terapia otworzyła mi oczy. To nie były żadne wpadki, zmienił tylko sposób w jaki pił i robił sobie dłuższe przerwy abstynencyjne.
Nie masz możliwości mu skutecznie pomóc, to jest poza zasięgiem twoich możliwości jeśli on nie jest zdeterminowany żeby coś w swoim życiu zmienić. Żadne propozycje mityngów czy AA nie pomogą. Szukanie sposobu mija się z celem. Mnie to doprowadziło do ruiny psychicznej, fizycznej i emocjonalnej. Mało tego, taka "pomoc" przeważnie okazuje się szkodliwa bo osobie uzależnionej mogą pomóc specjaliści albo inny alkoholik. Współuzależniona, myśląc że pomaga najczęściej szkodzi.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
mam podobnie, bo trochę wariuję, kiedy sie nie widzimy. Zaraz mój lęk, czy będzie pił, ile itp... O zgrozo, kiedy jedzie gdzieś beze mnie, np do brata lub rodziny, mnie już trzęsie bo jestem pewna, że będzie picie mimo obietnic. CHoć czasem może niesłusznie go oskarżam. Ja też napewno popełniam wiele błędów. Może powinnam odpuścić...zająć się swoim życiem. Ale rodzi się takie poczucie, że nie mogę zostawić bliźniego w potzrebie. Że beze mnie znów popadnie całkowicie w nałóg...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Dlaczego chcesz wpływać na dorosłego człowieka i zabraniać mu żyć tak jak on chce? On będzie pił bez względu na to czy ty jesteś czy cię nie ma. Teraz jesteś, biegasz za nim, kontrolujesz a on i tak pije.
Oprócz tego co wyżej wspomniałam, terapia pomogła mi również zrozumieć dlaczego chcę na siłę uzdrowić drugiego człowieka, dlaczego sobie stawiam taki cel a jeśli mi się nie udaje to traktuje to jako osobistą porażkę. I chyba jedno z najważniejszych, co się stało w moim życiu/dzieciństwie, że związałam się z osobą uzależnioną. Nie był to przypadek.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomasz23
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 1917
A z Tobą to nie popadnie w nałóg?(...) rodzi się takie poczucie, że nie mogę zostawić bliźniego w potrzebie. Że beze mnie znów popadnie całkowicie w nałóg...
Przecież on jest całkowicie wkręcony w chorobę. Możesz tonąć z nim w bagnie, albo pozwolić mu tonąć samemu. Przy czym jeśli zdecydujesz się z nim tonąć, zmniejszasz szansę na to, że będzie chciał się leczyć.
Moja żona przestała pić, gdy zająłem się sobą.
W terapii współuzależnienia zrozumiałem, że moje "pomaganie", owszem, pomagało jej, ale w piciu. A moja "miłość" była w dużym stopniu chorym przywiązaniem, zakorzenionym w lęku przed porzuceniem i niskim poczuciu własnej wartości. Dopiero teraz uczę się, co to znaczy kochać drugiego człowieka.
Zadbaj o siebie - terapia współuzależnienia, Al-Anon.
Pozdrawiam,
Tomek, współuzależniony
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
"Oprócz tego co wyżej wspomniałam, terapia pomogła mi również zrozumieć dlaczego chcę na siłę uzdrowić drugiego człowieka, dlaczego sobie stawiam taki cel a jeśli mi się nie udaje to traktuje to jako osobistą porażkę. "
Troszkę widzę w tym siebie. I dlaczego w Twoim przypadku masz taką chęć?
Możesz tonąć z nim w bagnie, albo pozwolić mu tonąć samemu. Przy czym jeśli zdecydujesz się z nim tonąć, zmniejszasz szansę na to, że będzie chciał się leczyć.
~Tomasz23 Padły ważne słowa. Dają do myślenia, Jeśli z nim do tonę, jeśli sama-odbijam się. To smutne, ale prawdziwe.
"A moja "miłość" była w dużym stopniu chorym przywiązaniem, zakorzenionym w lęku przed porzuceniem i niskim poczuciu własnej wartości. "
Tu też widzę podobieństwo. Miałam niskie poczucie wartości, ale przy nim spadło mi poniżej zera . Oczywiście nie zwalam winy na niego. To tylko i wyłącznie moja wina.
Gdyby to nie była Twoja żona, nadal chciałbyś uczyć się kochać drugiego człowieka razem z nią? Wchodziłbyś w to dalej?
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Jeszcze mam techniczną uwagę, żebyś nie pisała posta pod postem w czasie 15 minut kiedy jest możliwość edycji możesz wtedy coś dopisać albo zmienić.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
(Poprawię się technicznie)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Macie rację, skoro jestem tak kiepska, że dotychczas go nie poratowałam, może inna kobieta będzie silniejsza.
No właśnie. Twoje wartość nie jest uzależniona od tego czy on przestanie pić. Dlaczego to jak się czujesz uzależniasz od jego zachowania? Z pewnością jesteś wartościową osobą i to nie ma nic wspólnego z tym czy on pije czy nie. To jest jego wybór. Nie przez ciebie pije i nie dla ciebie przestanie.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- rejek
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 369
A może ty chcesz być zniszczona?
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 16965
Dzieje się źle w twoim życiu, cierpisz, bo związałaś się z alkoholikiem stosującym wobec ciebie przemoc, w różnych formach: psychiczną, fizyczną, ekonomiczną, seksualną.
Myślisz jednak, że to nie człowiek cię krzywdzi, tylko jego choroba. Myślisz więc także, że jeśli uda Ci się spowodować że jego choroba zniknie, to przestaniesz cierpieć, będziesz szczęśliwa i radosna. Szukasz zatem radości, którą ma ci dać zmiana zachowań drugiego człowieka. Tego konkretnego człowieka. Ale kłopot w tym, że ten człowiek ani myśli się zmieniać, ani mu w głowie leczenie jego choroby.
A dlaczego miałby się zmieniać, po co, z jakiego powodu? Jemu jest przecież dobrze tak jak jest, więc on nie ma żadnego interesu w tym, żeby się zmienić.
Tak, to prawda, alkoholizm jest chorobą, ale alkoholik nie zacznie się leczyć, dopóki nie doświadczy cierpienia, bólu, realnej straty - czyli konsekwencji swojego picia.
Twój partner nie ma szans na doświadczenie cierpienia, bólu, straty, konsekwencji picia, ponieważ wszystkie te konsekwencje wzięłaś na siebie ty.
Jak działa układ alkoholika z osobami ułatwiającymi mu dalsze picie, możesz przeczytać w artykule "Pomagierzy".
To co nazywasz pomaganiem mu, jest w rzeczywistości "pomagierstwem", czyli szkodzeniem. Nie działasz na korzyść człowieka, tylko na korzyść jego choroby.
Mój terapeuta od współuzależnienia powiedział mi kiedyś, że sprawca przemocy się nie zmieni, bo nie ma w tym żadnego interesu. To ofiara musi się zmienić, musi wyjść z roli ofiary. Bo jeśli nie ma ofiary - nie ma kata.
Mówisz że go kochasz. Ale kogo właściwie kochasz? Tego człowieka, takiego jaki jest? Czy może kochasz tylko swoje wyobrażenie o tym, jaki on by był, gdyby nie był taki jaki jest?
Witam cię na forum.

Twoja obecność tutaj może być pierwszym kroczkiem do zmiany. Do twojej zmiany, nie do zmiany twojego partnera.
Jestem Alicja, trzeźwa alkoholiczka, współuzależniona i DDA.
Mądrzy ludzie to ci, którzy słuchają innych mądrych ludzi i zmieniają zdanie. (Hal Wyler)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
dziękuję za te wszystkie słowa. Ale mi one "zryły mózg". Ale to dobrze, bo tego potrzebuję teraz, by ustawić się do pionu. DZIĘKUJĘ.
Na pewno po pierwszych podjętych krokach widzę, że albo terapia albo to koniec. A z drugiej strony już niecierpliwość...gdzie ja znajdę dziś porządnego faceta na męża? Przede wszstkim niepijącego "D

I te wątpliwości, czy jeśli podejmie się leczenia, czy to nie okaże się stratą czasu dla mnie, bo może się nie udać?
"Twój partner nie ma szans na doświadczenie cierpienia, bólu, straty, konsekwencji picia, ponieważ wszystkie te konsekwencje wzięłaś na siebie ty."
Bardzo trafnie to ujęłaś niestety. Tego nie widziałałam. Trochę było tak, że skakałam nad nim-wydwało mi się, że to przejawy miłości. Smaczne obiadki, kolacyjki, ciasteczka, nawet sprzątnie i pomoc w organizacji domostwa (bo kocham organizację domostwa, a nie mogę patrzeć na niedociągnięcia i wtedy wolę sama to zrobić).
I to moje pomagierstwo....
" Ale kogo właściwie kochasz? Tego człowieka, takiego jaki jest? Czy może kochasz tylko swoje wyobrażenie o tym, jaki on by był, gdyby nie był taki jaki jest?"
Czyli jednak masa moich błęów, wynikających raczej z dobrych chęci. ... Ktoś mi tu wskazał Twardą Miłość. Jako dziecko miałam troszkę dystans do takich "twardych rodziców", myliłam się, owszem. Ale w tym przypadku widzę, że to jest wręcz nieuniknione. Dla dobra wszystkich.
"Twoja obecność tutaj może być pierwszym kroczkiem do zmiany. Do twojej zmiany, nie do zmiany twojego partnera."
Nadal chcę jednak mu pomóc. Czy popadam w złudzenie?
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 16965
Jedyny kawałek Wszechświata, na który masz wpływ, to ty sama.
Jeśli chcesz żeby druga osoba coś zrobiła, zrób to przed nią i odczuj efekty. Daj przykład, nie wykład.
Zamiast kombinować jak drugiego człowieka złapać za rękę i zaprowadzić na leczenie, najpierw złap za rękę i zaprowadź tam samą siebie. Namów siebie, zanim zaczniesz namawiać drugiego człowieka.
Mądrzy ludzie to ci, którzy słuchają innych mądrych ludzi i zmieniają zdanie. (Hal Wyler)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 16965
I dlatego bez terapii i Al-anonu one w tobie zostaną. A to będzie miało ten skutek, że nawet jeśli ratowanie tego partnera sobie odpuścisz (w co wątpię) to wkrótce znajdziesz sobie nową żabę do całowania i wskoczysz za nią do stawu.
Mądrzy ludzie to ci, którzy słuchają innych mądrych ludzi i zmieniają zdanie. (Hal Wyler)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Katarzynka77
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 13637
No to chyba coś Ci nie pykłoOwszem, jestem DDA. Ale jak dotąd radziłam sobie w tym na swój sposób. i zawsze zarzekałam się, że nie zwiążę się z nikim z problemem z alko
Ironio losu....


Aby być prawdziwie wolnym,najpierw trzeba pokonać swoje słabości..
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 16965
W dzieciństwie "wdrukowano" ci pewien program do mózgu, który w dorosłym życiu odtwarzasz.
Mądrzy ludzie to ci, którzy słuchają innych mądrych ludzi i zmieniają zdanie. (Hal Wyler)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomoe
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 16965
Nie przepadałam za chodzeniem do terapeuty, ale chodziłam, bo on wiedział o mnie takie rzeczy, jakich ja sama nie wiedziałam. Potrafił mi wyjąć mój problem z głowy i pokazać mi go na dłoni, żebym i ja zobaczyła.
Mądrzy ludzie to ci, którzy słuchają innych mądrych ludzi i zmieniają zdanie. (Hal Wyler)
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
Póki co bardzo się boję. Obudził się we mnie przeraźliwy lęk, obawy co się będzie działo. Może to strach przed jutrzejszą rozmową z Nim. Przerasta mnie cały ten temat. Jestem non stop na tym skupiona. Próbuję znaleźć jakąś odskocznie, ale to działą tylko na chwilę. Im więcej czytam , zwłaszcza to forum, tym bardziej mnie to przeraża. Ile trzeba włożyć w to pracy i wysiłku, by nie zatracić siebie. Czuję się bezsilna i z totalnym smutkiem na czele. Ale sama się dziwię, dlaczego jeszcze nie rozpaczam, jak to zwykle bywało...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Edit: nie bez znaczenia było, że przez ten proces prowadziła mnie terapeutka. Pomagała mi odkrywać mój świat, którego tak naprawdę nie znałam.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Tomasz23
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 1917
To trudne pytanie.Gdyby to nie była Twoja żona, nadal chciałbyś uczyć się kochać drugiego człowieka razem z nią? Wchodziłbyś w to dalej?
Gdybym był na początku związku, nie miał wspólnych dzieci i stał przed dylematem czy poślubić uzależnioną kobietę która ma za sobą pięć miesięcy abstynencji i waha się w kwestii terapii, to- mając obecną wiedzę i doświadczenie chyba zakończyłbym związek. Za duże ryzyko powikłań. Ale nie jestem w takiej sytuacji, biorę pod uwagę szereg innych czynników, i dlatego zostaję całym sercem przy żonie póki ona nie narusza tego co nienaruszalne.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
Żyję tak aby przeżyć dobrze dzisiaj a nad jutrem zastanowię się jutro.
Trochę tracę chęci nawet nad planowaniem dzisiaj. Wszystko mnie demotywuje, przerasta mnie to, czuję się taka do niczego , byle jaka, najgorsza...Łamię się i rozwalam.
~Tomasz cieszę się chociaż tego, że cechujesz się męstwem i wspierasz obecnością.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
dziś całkowity spadek mocy nawet do walki o siebie. Jestem jak rozjechany walcem placek... nasuwa się tylko jedno "Przepraszam, że żyję". Wy jesteście jakimiś cudotwórcami, zę sobie z tym radzicie.
Jest takie hasło Al-anon "powoli lecz pewnie". Widzę, że dużo czytasz od kilku dni, to jest dobre, być może te informacje pokażą ci, że zmiany są możliwe, tak było u mnie. Ale nie wprowadzisz zmiany z dnia na dzień i z dużym prawdopodobieństwem nie dasz rady sobie sama. Piszesz, że Cię to przerasta, to normalne dlatego jest pomoc, z której można korzystać. Napisałaś w pierwszym poście, że chcesz rozmawiać z twoim mężem, proponować mu terapię i AA. Dla osób współuzależnionych też jest terapia i Al-anon, to już wiesz. Warto sięgnąć po pomoc, jak najszybciej. Nie musisz z tym być sama. Forum jest wspaniałe, dostępne o każdej porze dnia i nocy ale forum nie leczy.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85


U mnie huśtawka- rano była wielka niemoc i niepewność- teraz- po rozmowie poważnej nieco euforia, ale muszę pilnować się, by mnie to nie zgubiło. Póki co- trzymać muszę DYSTANS niestety, by później sobie nie zaszkodzić. Powoli- lecz pewnie, Także póki co-powoli

Dla sprostowania- to nie jest mój mąż póki co, partner, miłość mego życia. Jednak nie chcę sobie tego życia popsuć. FORUM jest wspaniałą formą, ale na tym nie przystaję. Szukam pomocy dalej- szukam terapeuty i Al-anone (choć zacząć muszę od on-line, bo na emigracji nie jest to tak łatwo dostępne jak w PL).
Dziękuję Ci Alex za słowa, za wsparcie. To dla mnie ważne, zwłaszcza wiedząc co Ty przeszłaś i jak wspaniale wyszłaś z tej opresji.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
Czuję, jak spotykamy się, jestem bardzo pod napięciem. Kiedy zrobiłam ostatnio tygodniowy detoks- wyłączony tel i bycie niedostępną- bolało, ale przynajmniej spałam w nocy i jakąś stabilność mi to dawało, czas na poukładanie myśli, spokój od kłótni i pretensji. Teraz znów rozchwianie.
Mityng al-alone super sprawa. Daje nadzieję. Dużo pracy nade mną, ale mam mieszane uczucia, czy nad nami oboje czy jednak tylko nade mną.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- andrzejej
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 12010
Witaj na forumDużo pracy nade mną, ale mam mieszane uczucia, czy [strike]nad nami oboje[/strike] czy jednak tylko nade mną.

Radości życia nie znajdziesz w poprawianiu ludzi i świata, bo - świat jest taki jaki jest.
Możesz i powinnaś szukać radości poprzez zmiany swego myślenia i działania.
Poznawaj siebie i szukaj radości w sobie (terapia, Al-anon).
Masz wpływ tylko na siebie.
Gdy Ty "wskoczysz na właściwe tory" - będziesz dokonywać trafniejszych wyborów, a tak
to szukasz partnerów do "naprawiania" by czuć się potrzebną.
Jakie masz jeszcze wątpliwości kim się zająć?

Tkwisz w toksycznym związku by zaspokoić swe potrzeby emocjonalne i poprawić swą samoocenę.
Nazywasz to miłością swego życia, bo bardzo chcesz być kochaną, a to jest po prostu współuzależnieniem.
Zadbaj o siebie, bo nikt od Ciebie lepiej tego nie zrobi.
Jestem alkoholikiem.

Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Alex75
-
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 10162
Dużo pracy nade mną, ale mam mieszane uczucia, czy nad nami oboje czy jednak tylko nade mną.
Ty możesz pracować tylko nad sobą, nie masz możliwości pracować nad kimś innym. A czy on będzie chciał pracować i zmieniać swoje życie to zależy tylko od niego.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Lucy
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Poszukiwaczka Radości
-
Autor
- Wylogowany
- Otrzymane podziękowania: 85
Radości życia nie znajdziesz w poprawianiu ludzi i świata, bo - świat jest taki jaki jest.
Możesz i powinnaś szukać radości poprzez zmiany swego myślenia i działania.
Masz wpływ tylko na siebie.
Gdy Ty "wskoczysz na właściwe tory" - będziesz dokonywać trafniejszych wyborów, a tak
to szukasz partnerów do "naprawiania" by czuć się potrzebną.
Jakie masz jeszcze wątpliwości kim się zająć?
Tkwisz w toksycznym związku by zaspokoić swe potrzeby emocjonalne i poprawić swą samoocenę.
Nazywasz to miłością swego życia, bo bardzo chcesz być kochaną, a to jest po prostu współuzależnieniem.
Zadbaj o siebie, bo nikt od Ciebie lepiej tego nie zrobi..![]()
Czy naprawdę uważacie, że to nie miłość a toksyczny związek, uzaleznienie od siebie? Tak to wygląda obiektywnie?
Mam coraz mniej mocy na ten "Matrix", tzn ten problem. łapię dystans choć jest to bolesne z uwagi na bezsilność.
~Alex, Lucy- mówicie zgodnie wszysy zadbać o siebie. Taki cichy głos we mnie mówi- ale czy to nie jest zbyt egoistyczne?
Mimo tej myśli, dzięki Waszym podpowiedziom staram się bardziej zwrócić w swoją stronę. Działam. Marzę, by kiedyś wyjść z tego stanu przygnębienia i dołka, który teraz trwa.
Dziękuję Wam, że jesteście :*
Za tydzien urlop, więc wybieram się sama na dłużej. Liczę, że ta "separacja " też w pewien sposob pomoże. Staram się nie myśleć co On będzie robił, ale dręczą jednak takie małe myśli, czy pod moją obecność będzie pił. Wiem, nie powinnam tak podchodzić i całkowicie odpuścić. Jednak ta niesforna podświadomość...
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
- Lucy
Można kogos kochać ale to nie znaczy się ze trzeba z nim być i męczyć się całe życie bo tak to może wyglądać. Ja mojemu mówiłam cyt. Z filmu "Kocham Cie, ale siebie bardziej" ☺️A on nie jest egoistyczny jak alko jest na 1 miejscu a nie Ty?
Oczywiście rozumiem, sama mam ost niepokój przez mego ex i boję się o jego zdrowie.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.